Od Biegu Opolskiego, w którym wzięłam udział, minął już prawie tydzień i wciąż nie mogę uwierzyć, że wzięłam w nim udział i udało mi się przebiec 10km z całkiem przyzwoitym czasem 57:23! A bałam się, że nie złamię godziny :). Dzisiaj postanowiłam napisać Wam o moich wrażeniach i refleksjach.

Biegać każdy może

Biegać każdy może

Ten wpis powstał nie dlatego, żebym mogła się pochwalić, że taka ze mnie biegaczka :). Chodzi mi bardziej o to, żeby pokazać Wam, że nawet osoba, która kiedyś miała 20kg nadwagi i wcale się nie ruszała, może przebiec 10km w całkiem przyzwoitym czasie. Dodam jeszcze, że jestem mamą 16 miesięcznej dziewczynki, która wysysa ze mnie dużo energii, a powrót do formy po porodzie trwał ponad rok i właściwie trwa nadal.

Pomysł

Skąd pomysł? 4 lata temu w tym samym biegu przebiegałam dystans 5km i wtedy motywacją było zobaczenie jak taki bieg wygląda „od kuchni”. Na mecie jedna z wolontariuszek (pani grubo po 50tce) powiedziała mi „za rok 10 kilometrów”. Wtedy pomyślałam sobie, że chyba żartuje, w życiu nie dałabym rady zrobić takiego dystansu. Ale cały czas miałam tę myśl z tyłu głowy. Niestety w następnym roku był mój ślub, potem ciąża, a po ciąży nie czułam się na siłach. W końcu po czterech latach udało mi się zrealizować moje ambicje.

Drugim powodem była chęć regularnego biegania, a nie ma lepszego motywatora niż ciążąca myśl, że skompromituję się na biegu zorganizowanym :).

Przygotowania

Zaczęłam biegać już zimą 2-3 razy w tygodniu dla rozruchu. Były to standardowe 5-kilometrówki, żeby powrócić po tak długiej przerwie do formy. Treningi pod bieg zaczęłam nieśmiało w kwietniu. To wtedy zaczęłam robić dłuższe dystanse – 7,8 km, raz nawet 10km. W maju dorzuciłam biegowe interwały i podbiegi pod dość stromą górkę. Ale te treningi mogę zliczyć na palcach jednej ręki.

Kolejny trening, który dużo mi dał, to interwały w domu. Pokochałam treningi z kanałem Fitness Blender, które mocno dają w kość nogom i pośladkom. Dzięki nim moja wydolność i szybkość znacznie się poprawiły i z pewnością przyczyniły się one do spalenia tkanki tłuszczowej.

Poza tym dużo spacerów, czasem treningi siłowe (ale zdecydowanie za mało) i rolki, ale to już na kilka tygodni przed startem, bo dopiero wtedy je kupiłam.

Wygłupy podczas rozgrzewki :).

Bieg

Przed tym biegiem stresowałam się dużo mniej niż cztery lata temu. Myślę, że przede wszystkim dlatego, że tydzień wcześniej przebiegłam tę trasę z mężem (pilotował mi na rowerze) i wiedziałam jak ona wygląda oraz jakiego czasu mogę się spodziewać.

Na starcie oczywiście były emocje, ale raczej pozytywne. Ludzie uśmiechali się do siebie i byli podekscytowani. Cieszyłam się też, że podczas biegu będą osoby z balonikami, które będą prowadziły biegaczy na określone czasy – 60 minut, 50 minut i 40 minut. To bardzo mi pomogło.

Po starcie nogi niosły mnie niesamowicie, ale cały czas miałam w głowie, żeby nie spalić się na początku, o co łatwo, kiedy biegniesz na fali tłumu. Dlatego starałam się nie biec szybciej niż tempem 5:30 – znałam swoje możliwości. Na pierwszym kilometrze udało mi się wyprzedzić i zostawić w tyle osoby prowadzące na czas 60 minut i wtedy wiedziałam już, że zmieszczę się w godzinie. Kiedy sobie to uświadomiłam i poczułam, że biegnie mi się naprawdę dobrze, wpadłam w taką euforię, że byłam bliska płaczu. Tak, takie to były emocje :).

Najcudowniejsze na trasie były momenty, kiedy mijało się kibicujące osoby. Wtedy uśmiechałam się pełną gębą, a czas polepszał się natychmiastowo (co odchorowywałam na odcinkach bez kibiców, ale to było silniejsze ode mnie). Fajne były też miejsca, gdzie strażacy rozstawili węże tryskające wodą – było to świetne orzeźwienie.

Najgorszy okazał się ostatni kilometr, na którym planowałam mocno przyspieszyć, niestety byłam już na tyle zmęczona oddechowo, że ucisk w klatce piersiowej nie pozwolił mi biec szybciej (bałam się, że dostanę zawału :P). Ale dałam z siebie wszystko! No i w końcu meta – przebiegłam ją z uśmiechem na ustach i pobiegłam prosto do mojego męża i córki.

A jakie były moje pierwsze słowa na mecie? „Jagoda, jadłaś loda!!!” :). Matka fit-freak zawsze na posterunku :). A tak na serio, zawsze kiedy jemy lody kupujemy jej wafelka i dajemy jej odrobinkę naszej porcji. Mamy zdrowe podejście do niejedzenia słodyczy i lody są jak najbardziej dozwolone w rozsądnych ilościach. Ale ludzie stojący obok mieli niezły ubaw. Matka przebiegła metę i zamiast cieszyć się z ukończenia biegu, rozlicza tatę za słodycze zjedzone przez dziecko :).

Kto biegał

Bardzo różni ludzie. Profesjonalni biegacze, którzy celowali w czas poniżej 40 minut, osoby wysportowane, które łamały swoje rekordy życiowe, mamy i ojcowie z wózkami, amatorzy tacy jak ja i emeryci. Osoby bardzo szczupłe, ale również takie z nadwagą, które miały lepsze czasy ode mnie. Bo trenują, są silne i wydolne oddechowo.

Tak, pomalowałam się na bieg, bo to +1000 do pewności siebie, a poza tym na mecie nie wyglądałam jak potwór z bagien :).

I co teraz?

I nic :). Powiem Wam, że czuję się spełniona biegowo, ale też czuję ulgę. Wczoraj wybrałam się na pierwszy bieg od startu i przebiegłam 7km bez spiny, bez patrzenia na zegarek, z niższym tętnem i dużo większą przyjemnością (zwłaszcza, że padał deszcz, a ja kocham biegać w deszczu). I tak teraz będą wyglądać moje treningi, będę biegać dla przyjemności, nie patrząc na czas. Na pewno będę chciała biegać dłuższe dystanse niż 5km. Dalej jestem na etapie redukcji, dlatego teraz będę skupiać się na bieganiu w celu schudnięcia. 

Nie wykluczam startu jesienią. Chciałabym wziąć udział w kolejnym biegu na 10km, ale tym razem chciałabym mieć towarzystwo. Jednego chętnego już mam (muszę jeszcze potwierdzić :)), ale może ktoś z Was chciałby się dołączyć? Myślę o biegu we Wrocławiu lub okolicach.

Korzyści z biegania jakie odczuwam

Od czego tu zacząć? Jest ich tak wiele.

Szczęście. Jestem szczęśliwsza. Serio! Po każdym biegu wracam naładowana endorfinami, które mnie nie opuszczają przez większość czasu. Podczas biegania pozbywam się także stresu i mam czas na przemyślenie wielu spraw. Bieganie jest lepszym doradcą niż sen :).

Stalowe pośladki. Dawno nie miałam takiej zgrabnej pupy i nóg. Spytajcie mojego męża :). Spodenki, sukienki i spódniczki zajmują połowę mojej szafy.

Spadek wagi. Ważny aspekt dla mnie, bo, tak jak pisałam, jestem na redukcji. Bieganie naprawdę mocno przyczynia się do utraty tkanki tłuszczowej.

Mogę więcej jeść. A to dla mnie bardzo ważne. Bieganie podkręca metabolizm, spala się też dużo kalorii, dzięki czemu nawet na redukcji można sobie całkiem przyzwoicie podjeść.

Więcej na ten temat możecie przeczytać TUTAJ.

Mój mąż sam nie biega, bo nie lubi (a mimo to przebiegł Runmageddon, ale to już inna historia), ale wspiera mnie w moich biegach i w sobotę był dla mnie dużym wsparciem. Miło też było usłyszeć, że jest ze mnie dumny i wiele innych komplementów.

I taka jest historia mojego biegu. Na koniec tylko dodam, że kiedyś przebiegnięcie 1 km bez przerwy było dla mnie czymś nieosiągalnym, a wycieczki górskie napawały mnie przerażeniem. Teraz jestem bardzo aktywną i szczęśliwą osobą. A piszę to po to, żeby udowodnić wszystkim nie wierzącym w siebie osobom, że się da. Naprawdę! Potrzeba tylko dużo samozaparcia i konsekwencji.

P.S. Jeśli macie problemy ze zdrowiem, znaczną nadwagę, problemy z kolanami lub jakiekolwiek inne niepokojące objawy utrudniające bieganie, koniecznie skontaktujcie się z lekarzem zanim zaczniecie trenować bieganie. Ogólnie, wszystkim polecałabym wybrać się do lekarza i fizjoterapeuty przed rozpoczęciem biegania, bo to niestety bardzo wymagający i kontuzjogenny sport.


Jeśli ten post okazał się dla Was wartościowy, proszę podzielcie się swoją opinią w komentarzu, dajcie łapkę w górę (Facebook) lub kliknijcie w serduszko (Instagram).

Podobne wpisy

Jak pokochać bieganie? #1 Przygotowania do treningu

Jak pokochać bieganie 2? W trakcie biegania

Marta Gajek

Szczęśliwa mama Jagody i Witka. Żona bardzo pomysłowego męża i lektorka języka angielskiego z pasji. Ciągle wymyślam sobie zajęcia, ale dzięki temu jestem szczęśliwa i nigdy się nie nudzę. Dbam o sylwetkę, lubię zdrowo gotować, kocham rośliny i stawiam pierwsze kroki w ogrodnictwie. Do tego staram się mądrze wychowywać swoje dzieci. Chcę podzielić się z Tobą swoim doświadczeniem w tych dziedzinach i pokazać Ci, że można fajnie żyć, korzystając z tego, co masz wokół siebie. 

Dołącz do mnie
Newsletter

Zachęcam do zapisania się na newsletter Pipilotki. Informacje o nowych wpisach prosto na Twoją skrzynkę!


Archiwum
Polecane
X