Minęło trochę czasu od publikacji tekstu, w którym dzielę się z Wami wieściami z mojej akcji powrotu do sylwetki po ciąży. We wpisie Jak schudłam 2,5 kg w miesiąc? dzieliłam się z Wami moim sposobem na zrzucenie zbędnych kilogramów. Czy dalej chudnę? Czy może już osiągnęłam swój cel? 

Dietowy update

Widzicie tę różową pchłę po prawej? To moja bratanica <3 Specjalnie nie kadrowałam zdjęcia, bo to samo życie :).

Dietowy update

Zacznijmy od przypomnienia, dlaczego zaczęłam się odchudzać. Po ciąży zostało mi 6-7 kg balastu ( a już przed ciążą planowałam zrzucić jakieś dwa), a lekkie uzależnienie od słodkości nabyte w trakcie karmienia piersią (w ciąży trzymałam się twardo i nie jadłam) nie pomagało go zrzucić. W końcu wzięłam się za siebie i postanowiłam rozprawić się z tłuszczem raz na zawsze. Tak jak pisałam wcześniej, wszystko przeczytacie w poprzednim wpisie, podlinkowanym wyżej.

Pomiary

Wybrałam najgorszą metodę mierzenia spadków jaką jest waga. Brawo ja! Ile razy mówiłam Wam, żeby się mierzyć? Wiele :). A sama się ważę. Ale głównie dlatego, że tak mi najszybciej i najwygodniej, a poza tym przy pomiarach miarkę dociskałam zawsze tak mocno, że za każdym razem był jakiś spadek :). Zdaję sobie sprawę, że waga nie jest najbardziej miarodajnym narzędziem do pomiarów, ale znam  „realia ważenia się” i wiem, że +1kg z dnia na dzień to nie jest realne przytycie, ale nadmiar wody po zjedzeniu słonej przekąski, albo oznaka nadchodzącej miesiączki. Przyjęłam zasadę, że trzymam się najniższej liczby, jaką pokazała waga w przeciągu tygodnia. I to mnie ratuje przed demotywowaniem się. Jednak, jeśli macie możliwość, mierzcie się i róbcie sobie zdjęcia. To najlepsza metoda na monitorowanie postępów.

Dieta

Dalej liczę kalorie z aplikacją Fitatu. Jednak, miałam przerwę, nazwijmy ją wakacyjną, kiedy byłam u rodziców i ciężko było to wszystko zliczyć. Nie uważam, żeby to nie było niemożliwe, ale postanowiłam zrobić sobie krótką przerwę. I okazuje się, że dobrze mi to zrobiło.

Jadłam wtedy różnie. Były dni, kiedy moje menu wyglądało identycznie jak to na diecie, a były dni, że jadłam totalnie inaczej. Ale starałam się nie folgować sobie za bardzo. Na szczęście, mój bilans po wakacjach wyszedł na zero, czyli ani nie przytyłam, ani nie schudłam.

Po wakacjach wróciłam do diety i już po 2 tygodniach zaliczyłam kolejny spadek i to aż 1 kg! Suma summarum, do dni dzisiejszego udało mi się zrzucić 6kg! Czyli teoretycznie wróciłam do wagi sprzed ciąży :). Dodatkowo, dzięki bieganiu, interwałom i rowerowi moje nogi bardzo się wysmukliły i mam wrażenie, że wyglądają lepiej niż kiedykolwiek. Wydaje mi się też, że kiedy ważyłam tyle samo przed ciążą, moje sylwetka była mniej smukła niż teraz. Znajduję na to dwa wytłumaczenia: albo moje podejście się zmieniło – w końcu mam prawdziwy obraz siebie i nie dodaję sobie fałdek w wyobraźni, albo codzienne dźwiganie Jagody spowodowało, że moje mięśnie się rozbudowały, a jak wiadomo ważą one więcej niż tłuszcz.

Ćwiczenia

W wakacje nie ćwiczyłam tak dużo jakbym chciała. Upały mocno mnie demotywowały. Nie miałam też siły po całym dniu biegania za Jagodą. Na wakacjach na wsi musiałam być podwójnie czujna, bo miejsc do biegania i potencjalnych zagrożeń jest mnóstwo. Przyznam, że męczyło mnie to bardzo. 

Jednak starałam się chodzić na długie spacery, biegać (udało mi się dosłownie kilka razy, raz nawet z wózkiem), jeździłam też kilka razy na rolkach z Jagodą w wózku. 

Niestety na pewno nie było tych treningów tyle, ile bym chciała. No, ale tak było i już nic z tym nie zrobię. Po powrocie do domu starałam się nadrobić i udało mi się dzięki zakupowi fotelika na rower – jeździliśmy przez 2 tygodnie dosłownie codziennie. I przyznam się bez bicia, że wiele razy robiliśmy przystanki w lodziarni :).

We wrześniu byłam bardzo aktywna, natomiast w październiku zaliczyłam totalny zastój. Nadmiar pracy, a potem długa choroba spowodowały, że przez cały miesiąc nie zrobiłam dosłownie nic. Ale uważam to za rozsądne rozwiązanie. Organizm umęczony chorobą i antybiotykoterapią musiał się zregenerować. Jednak od listopada wróciłam do biegania i HIIT-ów, mam też zamiar odkurzyć kettla i już czuję się lepiej zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Jednak priorytetem jest i będzie bieganie, jeśli tylko pogoda na to pozwoli, ale mam zamiar zaopatrzyć się w ciuchy do zimowego biegania i mróz nie będzie mi straszny :).

Jak wyglądają moje posiłki?

Obecnie moje zapotrzebowanie to około 1830kcal. I właściwie codziennie jest bardzo podobnie.

  • Śniadanie – płatki z mlekiem koksowym i owocami lub owsianka z serkiem wiejskim i owocami.
  • II Śniadanie – zielony koktajl – szpinak, jarmuż, pomarańcza, arbuz + chleb żytni z hummusem.
  • Obiad – tu panuje duże urozmaicenie, np. pity z tofu, kurczak z warzywami i kaszą, spaghetti z mnóstwem warzyw, czy jajko z ziemniakami i fasolką.
  • Podwieczorek – zazwyczaj jogurt z owocami, czasem jakieś zdrowe ciasto (np. chlebek bananowy), wafle ryżowe z masłem orzechowym i jabłkiem, owoce.
  • Kolacja – tu jestem nudna, bo uwielbiam sałatkę z burakiem, pomidorem i fetą, czasem awokado (jeśli mam jeszcze „wolne” kalorie i nie zjadłam tego dnia zbyt dużej ilości tłuszczów).
  • Napoje – piję tylko i wyłącznie wodę oraz kawę. Do kawy dodaję mleko, ale tego już nie wliczam. Na mieście staram się nie kupować kawy zbyt często (moje niedawne postanowienie), ale jeśli to już się zdarzy, biorę zwykłą z mlekiem, ostatecznie latte.

Co dalej?

Po wakacyjnej przerwie, a potem tej spowodowanej chorobą postanowiłam pociągnąć moją dietę do Świąt. Bardzo chciałabym zrzucić jakieś dwa kilogramy, a właściwie poczuć większy luz w moich ulubionych spodniach sprzed ciąży. Jednak nie mam już tak wielkiego parcia, ponieważ obecnie czuję się w swoim ciele bardzo dobrze. A to był mój cel. Od nowego roku stawiam na zdrowe jedzenie, małe szaleństwa w weekend i dużo ruchu, ponieważ  lubię być w dobrej kondycji, a przy obecnym trybie życia sport działa rewelacyjnie na moją psychikę. Trzymajcie za mnie kciuki!

Dietowy update

A w jakim miejscu Wy obecnie jesteście? Może jesteście na diecie, albo wracacie do regularnych ćwiczeń? A może dopiero zaczynacie przygodę ze sportem? Dajcie znać w komentarzach.


Jeśli ten post okazał się dla Was wartościowy, proszę podzielcie się swoją opinią w komentarzu, dajcie łapkę w górę (Facebook) lub kliknijcie w serduszko (Instagram).

Podobne wpisy

Jak zdrowo schudłam 2,5 kg w miesiąc?

Zdrowe gotowanie przy napiętym grafiku. Jak ja to robię?

Marta Gajek

Szczęśliwa mama Jagody i Witka. Żona bardzo pomysłowego męża i lektorka języka angielskiego z pasji. Ciągle wymyślam sobie zajęcia, ale dzięki temu jestem szczęśliwa i nigdy się nie nudzę. Dbam o sylwetkę, lubię zdrowo gotować, kocham rośliny i stawiam pierwsze kroki w ogrodnictwie. Do tego staram się mądrze wychowywać swoje dzieci. Chcę podzielić się z Tobą swoim doświadczeniem w tych dziedzinach i pokazać Ci, że można fajnie żyć, korzystając z tego, co masz wokół siebie. 

Dołącz do mnie
Newsletter

Zachęcam do zapisania się na newsletter Pipilotki. Informacje o nowych wpisach prosto na Twoją skrzynkę!


Archiwum
X