Jak zwykle wydaje mi się, że miesiąc upłynął w mgnieniu oka. Na szczęście, działo się tyle, że żegnam ten wrzesień z poczuciem satysfakcji i dobrze wykorzystanego czasu. Zobaczcie co działo się u nas w ostatnim miesiącu.

Wrześniowe Tu i Teraz

Czuję się

padnięta. Wrzesień to u mnie zawsze gorący miesiąc, ale w tym roku jest to jakieś szaleństwo. Z różnych względów musiałam zacząć prowadzić kilka zajęć i skurczyło to moją dobę drastycznie. I tak biegam do przedszkola na zajęcia, potem kaszka i spacer z małą, ogarnianie siebie i domu, obiad, mnóstwo telefonów, spotkania z klientami i znowu jakieś zajęcia. W tym wszystkim jeszcze są karmienia, przytulaski i wspólne zabawy. Cieszę się bardzo, że w mojej firmie wszystko się kręci i lubię to robić, krótka rozłąka z małą też nam dobrze zrobi (zwłaszcza, że zostaje z tatą). Jest jeszcze blog i pisanie. Jednym słowem dużo się dzieje, wszystko sprawia mi radość i zrezygnować z niczego nie chcę, więc codziennie wieczorem padam :).

Jem

resztki :). Gotuję Jagodzie zupki, indyczki, kurczaczki, kaszeczki. I często nie dojada – wiadomo. A należę do grona osób, które jedzenia nie wyrzucają. Dlatego na kolację często jem zupki a na drugie śniadanie kaszki. Wszystko zdrowe, bez cukru, bez konserwantów, czasem lekko dosolone na moje potrzeby. Idealnie :). Dodatkowo, jestem uzależniona od zielonych koktajli, które niedługo wprowadzę też do diety małej. Zazwyczaj piję szpiankowo-jarmużowo-bananowy z maślanką. 

Słucham

głównie pisków małej :). Ale też ostatnio uskuteczniam w domu edukację muzyczną i puszczam małej moje ulubione piosenki i zespoły. I dzięki temu Jagoda już zna Stare Dobre Małżeństwo, Happysad i Imagine Dragons.

Chciałabym

pojechać w góry. Najlepiej Tatry. Chociaż może dla odmiany jakieś inne? Góry jesienią są magiczne i marzy mi się zdobycie jakiegoś niewysokiego szczytu. W końcu będzie z nami 10 kilowy klocek, którego na ten szczyt trzeba wtargać.

 Pracuję nad

swoją formą. W końcu udało mi się wrócić na siłownię i do biegania. Jestem zaskoczona, ale nie mam aż takich zakwasów, jakich się spodziewałam. Może dlatego, że podeszłam do tego tematu na spokojnie i porządnie się rozgrzewam, nie forsuję, a po treningu rozciągam. A może też moja kondycja nie jest aż taka tragiczna jak myślałam :).

Dodatkowo pracuję nad swoją samooceną. Jak wiele razy pisałam, nie znoszę robić sobie zdjęć i się na nich oglądać. Dlatego jest ich tak mało na blogu. Postanowiłam walczyć ze swoją niechęcią i polubić się na zdjęciach. Dlatego od teraz przynajmniej raz w tygodniu na moim Instagramie zamieszczę zdjęcie ze mną w roli głównej. Zobaczymy jak mi pójdzie :). Zapraszam Was do polubienia mojego profilu instagramowego i śledzenia moich poczynań.

Jak widać, jest co palić, zwłaszcza na brzuchu :D. Dawno nie miałam tyle do zrzucenia, ale jestem zmotywowana i gotowa do działania.

Wrześniowe Tu i Teraz

Uczę się

odpuszczać. Nie jestem w stanie ogarnąć wszystkiego. Więc prania już nie prasuję tylko porządnie wieszam. A w domu nie zawsze panuje idealny porządek. Za to blog pisany jest w miarę regularnie, ogarniam sprawy służbowe i mam czas na spacery i przytulaski z córką :).

Jestem wdzięczna za

to, że mam własną działalność. Daje mi to wielkiego kopa do działania i dużo radości. Mogę też sobie tak to wszystko ułożyć, że nie muszę zostawiać córki na całe godziny. Z drugiej strony kosztuje mnie to dużo stresu i właściwie przez cały czas muszę pracować, ale coś za coś :).

Czytam

5 minut i zasypiam. Amen :).

Uwielbiam jesienne czytanie. Szkoda, że tak szybko zasypiam 🙁

Oglądam

kolejny sezon „Suits” – nadrabiamy, kiedy możemy, a i tak jesteśmy w tyle. „Diagnoza” też zapowiada się całkiem dobrze. W czwartek przy kąpieli oglądam też „Przyjaciółki” – ten lekki serial nastraja mnie pozytywnie na nadchodzący weekend.

Czekam na

nic. Kiedy się na coś czeka, czas przelatuje przez palce. Ja cieszę się chwilą, każdym uśmiechem i piskiem mojej córki. Cieszę się z każdego nowego czytelnika i ucznia mojej szkoły. Czasem jeszcze porównuję się do innych i wydaje mi się, że mają lepiej. W końcu wszędzie lepiej, gdzie nie ma nas :). Ale na szczęście zdarza mi się to coraz rzadziej. Żyję chwilą.

Cieszę się

że udało mi się przełamać strach i pierwszy raz w życiu jechałam motorem. Oczywiście jako pasażer, chociaż kierowanie też nie jest wykluczone :). Podczas pierwszej jazdy przechodziłam przez różne etapy: strach, przerażenie, grozę (dobrze, że wiatr zagłuszał moje piski), potem był spokój, ekscytacja, a nawet ekstaza :D. Cieszę się, że mój mąż ma takie pasje i jest w tym wszystkim bardzo odpowiedzialny i świadomy zagrożeń.

Tak wyglądał nasz kolejny miesiąc. Jak zwykle dużo się działo i było wiele powodów do uśmiechu. Odkąd mamy Jagódkę dawno nie miałam uczucia zmarnowanego czasu. Każdy weekend przed jej narodzinami wydawał mi się mało efektywny. Teraz wychodzimy na spacery, odpoczywamy po intensywnym tygodniu, wyjeżdżamy i spędzamy czas razem. I takie życie mi odpowiada.

A jak tam Wasz wrzesień? Wydarzyło się coś ważnego, spektakularnego, czy przeżyłyście ten miesiąc spokojnie?


Jeśli ten post okazał się dla Was wartościowy, proszę podzielcie się swoją opinią w komentarzu, dajcie łapkę w górę (Facebook) lub kliknijcie w serduszko (Instagram).

Podobne wpis

Sierpniowe Tu i Teraz

Lipcowe Tu i Teraz

Marta Gajek

Szczęśliwa mama Jagody i Witka. Żona bardzo pomysłowego męża i lektorka języka angielskiego z pasji. Ciągle wymyślam sobie zajęcia, ale dzięki temu jestem szczęśliwa i nigdy się nie nudzę. Dbam o sylwetkę, lubię zdrowo gotować, kocham rośliny i stawiam pierwsze kroki w ogrodnictwie. Do tego staram się mądrze wychowywać swoje dzieci. Chcę podzielić się z Tobą swoim doświadczeniem w tych dziedzinach i pokazać Ci, że można fajnie żyć, korzystając z tego, co masz wokół siebie. 

Dołącz do mnie
Newsletter

Zachęcam do zapisania się na newsletter Pipilotki. Informacje o nowych wpisach prosto na Twoją skrzynkę!


Archiwum
X