Nastał dzień, kiedy część dzieci wróciła do przedszkola. Nasze, prywatne, działa już od tygodnia. I tak, moja córka dzisiaj tam poszła. Poczekałam tydzień, żeby zarówno pracownicy, jak i dzieci przyzwyczaiły się do nowej sytuacji i z radością zawiozłam Jagodę do placówki. A ja zostałam w domu i odetchnęłam. Czy to czyni mnie złą matką? 

Kontrowersja na temat powrotu dzieci do przedszkola

Dwie strony medalu

Nie jestem bezkrytyczna wobec naszej decyzji, bo wiem ile czasu zajęło nam jej podjęcie. I, mimo wszystko, nadal wioząc ją tam dzisiaj miałam lekkie wyrzuty sumienia. I jak najbardziej rozumiem mamy, które zostawiają dzieci w domu i podziwiam je. Wiem jak ciężko jest pogodzić pracę zdalną z opieką nad dzieckiem. Jednak z drugiej strony mam swoje powody i argumenty przemawiające za wysłaniem mojej Jagody do przedszkola.

Nie uważam, ze jestem złą mamą

bo cieszę się, że Jagoda jest w przedszkolu. Nigdy nie ukrywałam, że potrzebuję czasu dla siebie i przedszkole czy żłobek jest dla mnie wybawieniem. I nie dlatego, że nie lubię spędzać czasu z moim dzieckiem. Wręcz przeciwnie, codziennie na skrzydłach jadę ja odebrać z przedszkola, a każdy dzień, czy noc oddzielnie, boli. 

Ale wczoraj przeczytałam fajny cytat, którego oczywiście nie mogę teraz znaleźć. Brzmiał on mniej więcej tak: To nie zajmowanie się dzieckiem męczy, tylko wykonywanie innych obowiązków podczas opieki nad dzieckiem.

I o to właśnie w tym chodzi. Mam firmę, jestem w ciąży, pracuję nad blogiem, mąż buduje dom, więc całymi dniami go nie ma, a ja jestem z Jagodą sama. I jest mi naprawdę ciężko, daję radę, ale jest ciężko. I to odbija się na mojej córce, która nie dość, że nie ma kontaktu z rówieśnikami, nie może iść na plac zabaw i tęskni za przedszkolem, to jeszcze całe dnie spędza z mamą, która bywa sfrustrowana. Bałaganem, niezrobionymi zakupami, bo nie ma kto po nie pójść, niezałatwionymi sprawami i ciągłą sennością.

Do tego ciągle czuje, ze nie jest wystarczająco dobrą mamą. I nie przekonuje mnie fakt, że kiedyś kobiety dawały radę, a miały ciężej. Bo często było tak, że nie miały firm czy bardzo wymagających zawodów (oczywiście nie generalizuję, bo pewnie i takie były). Jednak dzieci dużo częściej pozostawione były same sobie. Obecnie wymaga się od nas, żeby każda zabawa dziecko edukowała, żeby nie oglądało bajek i najlepiej pół dnia spędzało na zewnątrz.  Do tego dużo częściej żyło się w domach wielopokoleniowych, wielorodzinnych, gdzie były babcie, ciocie i kuzyni. Ja nie mam nawet mamy czy teściowej pod ręką.

Dzisiaj Jagoda poszła do przedszkola i dawno nie widziałam jej takiej szczęśliwej. Przeżywała to na tyle, że w nocy budziła się kilka razy, a rano to ona mnie popędzała. Kiedy była już w przedszkolu, ciągle powtarzała jak bardzo się cieszy, że tam jest. 

Moje serce raduje się

nie dlatego, że w końcu jestem sama. Ale cieszy mnie radość mojego dziecka, bo w przedszkolu były „jej dzieci”, bo zrobili lemoniadę i posadzili miętę.

Nasze przedszkole jest małe, są trzy grupy, a Jagoda jest w Maluchach (obecnie przychodzi ich dosłownie kilka), które nie mają kontaktu ze starszymi dziećmi. Mają dwie kochane panie, i bardzo dużą salę, która wychodzi na duży ogród z wielką piaskownicą i placem zabaw. W opozycji do tego jest mieszkanie w bloku. Wybrałam dla niej dzień atrakcji w bezpiecznym miejscu.

Rozumiem obie strony

i szczerze podziwiam mamy, które zostają z dziećmi w domu, pracują zdalnie i prowadzą dom. Ale też nie czuję się źle z tym, że moje dziecko poszło do przedszkola. I wiem, że gdyby zaszła taka potrzeba, zostałabym z nią w domu nawet i rok. Ale nie chcę. Nie chcę takiego życia ani dla niej ani dla siebie. Ona nie ma podwórka i dzieci sąsiadów do zabawy. Jestem tylko ja i jej tata.

Oczywiście, że boję się

wirusa, ale też wiem, że on nie zniknie po wakacjach. Już dzisiaj mówi się, że będziemy musieli nauczyć się z nim żyć. Dlatego podjęliśmy decyzję, że nie będziemy odwlekać nieuniknionego. Czy dobrą? To się jeszcze okaże. Mam tylko jedno marzenie. Chciałabym, żeby mamy nie oceniały się tak surowo nawzajem. Już wystarczy, że cała reszta społeczeństwa tak robi. Możemy się nie zgadzać, nawet nie rozumieć, mimo starań. Ale nie wytykajmy palcami. Każda z nas jest w innej sytuacji życiowej, ma inne możliwości, a nawet jest w innym stanie emocjonalnym. A te wszystkie czynniki wpływają na nasze decyzje. Dlatego żyjmy i dajmy żyć innym :).

Tyle ode mnie :). Bardzo bym chciała wiedzieć jak to wygląda u Ciebie. Wysyłasz dziecko do przedszkola/żłobka? Zgadzasz się z moją opinią, czy nie bardzo? Sekcja komentarzy pod wpisem jest miejscem wolnej wypowiedzi, więc nie wahaj się napisać, co o tym wszystkim myślisz, nawet jeśli będzie to w totalnej opozycji do mojej wypowiedzi :).


Jeśli ten post okazał się dla Ciebie wartościowy, proszę podziel się swoją opinią w komentarzu, daj łapkę w górę (Facebook) lub kliknij w serduszko (Instagram).

Podobne wpisy:

Czym skorupka za młodu…

Dziecko to też człowiek – o wyznaczaniu granic nie tylko dla rodziców

Marta Gajek

Szczęśliwa mama Jagody i Witka. Żona bardzo pomysłowego męża i lektorka języka angielskiego z pasji. Ciągle wymyślam sobie zajęcia, ale dzięki temu jestem szczęśliwa i nigdy się nie nudzę. Dbam o sylwetkę, lubię zdrowo gotować, kocham rośliny i stawiam pierwsze kroki w ogrodnictwie. Do tego staram się mądrze wychowywać swoje dzieci. Chcę podzielić się z Tobą swoim doświadczeniem w tych dziedzinach i pokazać Ci, że można fajnie żyć, korzystając z tego, co masz wokół siebie. 

Dołącz do mnie
Newsletter

Zachęcam do zapisania się na newsletter Pipilotki. Informacje o nowych wpisach prosto na Twoją skrzynkę!


Archiwum
X