Jeśli ktoś zapyta mnie o ulubione danie, to z pewnością wymienię potrawę, która nie jest wegetariańska. Jestem typowym mięsożercą i obiad bez mięska jest dla mnie posiłkiem straconym. Od dziecka miałam tak, że byłam zawiedziona, kiedy na obiad były naleśniki, kluski parowe, lub makaron z serem. Zawsze wolałam coś konkretniejszego i tak zostało do dzisiaj.
Próbowałam robić wegetariański pasztet i kotlety z zielonej soczewicy, ale nie był to mój smak (dzisiaj myślę, że nie trafiłam na dobry przepis, lub źle coś zrobiłam). Dopiero ten przepis był objawieniem. W końcu mam czym zastąpić kurczaka do obiadu, lub nudne kanapki.
Właściwości Soczewicy
- jest bogata w białko – około 23g/100g produktu,
- ma bardzo niski indeks glikemiczny,
- zawiera wapń, fosfor, żelazo, kwas foliowy i błonnik,
- jest źródłem cennych witamin z grupy B,
- zawiera beta-karoten,
Dodatkową zaletą soczewicy czerwonej jest to, że nie trzeba jej moczyć przed gotowaniem.
Kotlety z czerwonej soczewicy
- 0,5 szklanki czerwonej soczewicy
- 1,5 szklanki wody
- 8 łyżek mąki (ja dałam z ciecierzycy)
- 2 jajka
- majeranek, czosnek granulowany, sól, pieprz (lub dowolne ulubione przyprawy)
Soczewicę zalać wodą i gotować pod przykryciem do rozgotowania. Pod koniec gotowania dodać otręby i przykryć aż reszta wody się wchłonie. Następnie dodajemy jajka i przyprawy. Masa powinna mieć konsystencję trochę gęstszą od masy na placki ziemniaczane. Formujemy kotleciki i smażymy na patelni na oleju kokosowym lub maśle klarowanym.
Te kotleciki są naprawdę rewelacyjne i będą smakowały nawet zatwardziałemu mięsożercy (przykładem jest ja). Kolejnym dowodem na to, że warto je zrobić mogą być rzesze zadowolonych konsumentów :). Ten przepis jest jednym z najczęściej wyświetlanych na moim blogu, stąd właśnie pomysł na jego ponowną publikację. Przybyło Was tutaj trochę i chcę, żeby stare, sprawdzone przepisy dotarły również do Was. A może i stałych czytelników zmobilizuję do ich zrobienia?
A Wy, moi drodzy, napiszcie mi jakie są Wasze ulubione dania wegetariańskie. Może w końcu przekonam siebie i męża, że bez mięsa też da się żyć dłużej niż jedne „kotlecikowy” dzień :).
Jeśli ten post okazał się dla Ciebie wartościowy, proszę podziel się swoją opinią w komentarzu, daj łapkę w górę (Facebook) lub kliknij w serduszko (Instagram).
Podobne wpisy