Chwilę temu przeglądałam Insta Stories jednej z dziewczyn, która odpowiadała na pytania swoich obserwatorek. Jedno z nich dało mi do myślenia i trochę oburzyło, dlatego na jego fali powstał ten tekst.

Mamo, nie przyspieszaj

Mamo, nie przyspieszaj

Jak brzmiało pytanie? 

„Mój syn umie liczyć do 20 w trzech językach, a Twój jak z językami?”. 

Hmmm, jak odbierasz to pytanie? Ciekawe, co?

Najbardziej spodobała mi się odpowiedź zapytanej mamy :).

„Gratuluję, że Twój tyle umie! Mój do 20 po polsku nie zawsze potrafi, bo zwyczajnie nie jest mu to do szczęścia potrzebne. Jeżdżenie na rowerze cały dzień, wymalowanie się kredą podczas obrysowywania mnie na chodniku, to go kręci…”.

Bardzo spodobała mi się ta odpowiedź i mam nadzieję, że Zu nie będzie miała mi za złe, że cytuję jej słowa. W każdym razie, zajrzyjcie na jej profil na Instagramie – prowadzi cudowny sklep ze wszystkim czego potrzebujesz dla dziecka <3.

Czy to jest takie ważne,

żeby moje dziecko w wieku trzech lat umiało liczyć w kilku językach lub czytało? Po co? Czy moja córka tego potrzebuje na obecnym etapie rozwoju? Do czego w tym momencie jest jej to potrzebne? Moim zdaniem, do niczego.

Poza tym, co będzie robić w szkole, jeśli wszystkie podstawowe umiejętności zdobędzie zanim do niej pójdzie? Powiem Ci co – będzie się nudzić, być może przeszkadzać, będzie sfrustrowane i być może w związku z tym zniechęcone. No, chyba, że w pobliżu masz szkołę dla wybitnych dzieci, gdzie każde z nich traktowane będzie indywidualnie. Ja nie mam, moja córka pójdzie do zwykłej wiejskiej szkoły i tam nauczy się tego wszystkiego.

Teraz ważne jest dla mnie, żeby nauczyło się, że zawsze może na mnie liczyć, że wieczory przy książce z mamą lub tatą to pewnik. Uczę ją też jazdy na rowerze, taplania się w błocie, wspinaczki, zachęcam, żeby nawiązywała interakcje z dziećmi na placu zabaw. Sadzimy razem rośliny, podlewamy je też i zjadamy. Oglądamy razem bajki, chodzimy na lody i przytulamy się non stop. Mówię jej często jaka jest mądra i fajna, zachęcam ją też do tego, żeby opowiadała ze mną historie lub zastanawiała się nad różnymi rzeczami. Pytam ją o opinię na różne tematy, nawet czy podoba jej się kuchnia jaką wybraliśmy do nowego domu.

To są dla mnie dużo bardziej wartościowe rzeczy niż to, czy będę mogła się pochwalić czy Jagoda umie liczyć i czytać w wieku trzech, czterech lat. Ja wolę się chwalić kolejnym śmiesznym tekstem, który powiedziała, albo tym jaka ciepła i opiekuńcza jest wobec swoich młodszych kuzynów, co daje mi nadzieję, że będzie też taka wobec swojego brata <3.

Oczywiście,

dbam o to, żeby się rozwijała. Dlatego, jeśli jest okazja ku temu, żeby się czegoś nowego nauczyła, wykorzystuję ją. Liczymy schody, kiedy idziemy do domu, czasem mówię do niej po angielsku, czasem zrobię jej lekcję angielskiego, bo mam mnóstwo fajnych materiałów.

Staram się też kupować jej zabawki, które mają jakąś wartość edukacyjną – możesz je zobaczyć TUTAJ. Czytamy też książki po angielsku  – o nich pisałam TUTAJ. Ale tylko wtedy, kiedy ona tego chce, nigdy jej nie zmuszam, żeby jej nie zniechęcić.

Mamo, nie przyspieszaj

Umiar i poskromienie ambicji

to chyba najlepsza metoda wychowawcza. Jasne, że popełniam mnóstwo błędów, do idealnej mamy dalej mi niż większości mam. Ale jako nauczyciel spotkałam wiele nadambitnych mam i widziałam co dzieje się z ich dziećmi.

Nigdy nie zapomnę, kiedy uczyłam prywatnie 7-letnią dziewczynkę, która wręcz bała się swojej mamy. Nie dziwię się, bo ja też :). Często dzwoniła do mnie podczas lekcji (wtedy była w pracy) z pretensjami, że jej dziecko zapytane co było na angielskim nie jest w stanie odpowiedzieć. Albo poproszone, żeby się przedstawiło, nie umie tego zrobić (kiedyś napiszę Ci, dlaczego ta metoda sprawdzania wiedzy mija się z celem). Dziecko było stłamszone do tego stopnia, że powiedziało mi kiedyś, że chciałoby, żebym była jego mamą… Zmroziło mnie to.

Daje do myślenia, co?

Rozwijanie umiejętności i pasji

jest moim zdaniem najlepszą metodą. Jeśli widzisz, że Twoje dziecko wykazuje zdolności w jakimś kierunku, oczywiście warto dziecko w tą stronę kierować. Podsuwać mu zabawki z nimi związane lub spędzać z nim czas robiąc rzeczy z tym związane.

Moja córka,  na przykład, lubi być aktywna fizycznie (Bless You God, bo ja byłam pulchnym leniuszkiem w dzieciństwie). Lubi się wspinać, jeździć na rowerze. Dlatego staram się, żeby codziennie była na placu zabaw, zachęcam ją do wspinania się, w przedszkolu dopłacam do zajęć sportowych itp. Lubi też angielski, dlatego czasem do niej mówię w tym języku, czasem coś poczytamy. Widzimy też, że ma techniczny umysł i lubi klocki, dlatego takie zabawki jej podsuwamy.

I tyle, kiedy jest czas wspólnej zabawy, to ona wybiera co chce robić, ni naciskam na zabawy, które moim zdaniem będą dla niej najlepsze. No, chyba, że bardzo mi się nie chce, wtedy sugeruję zabawy leżące :). Wychodzę z założenia, że przedszkole doskonale spełnia swoją edukacyjną rolę (i widzę to każdego dnia), a ja ewentualnie mogę ten rozwój wspierać.

Mamo, nie przyspieszaj

Nie wiem czy robię dobrze,

ale tak czuję. Sięgam też pamięcią do mojego dzieciństwa i co najlepiej wspominam?

  • wspólne wyjścia na grzyby,
  • wypady na basen z własną wałówką,
  • łyżwy i sanki głównie z mamą,
  • robienie wypieków,
  • malowanie pisanek,
  • ubieranie choinki z tatą,
  • Biblię dla dzieci czytaną mi przez starszego brata,
  • bajki opowiadane przez babcię, 

A czytać nauczyłam się już w przedszkolu, nie dlatego, że mama mnie sadzała i ze mną ćwiczyła. Bo, nie wiem jak u Ciebie, ale nie oszukujmy się, przy trzecim dziecku ciężko wygospodarować czas na takie rzeczy. Nie, ja sama chodziłam za moją mamą i prosiłam, żeby mnie nauczyła. I do dzisiaj kocham czytać :).

I tak też staramy się wychowywać naszą córkę. A czas pokaże czy to się sprawdza :).

Bardzo ciekawa jestem jak Ty podchodzisz do tego tematu? Co na co dzień robisz ze swoim dzieckiem, jak wspierasz jego edukację?


Jeśli ten post okazał się dla Ciebie wartościowy, proszę podziel się swoją opinią w komentarzu, daj łapkę w górę (Facebook) lub kliknij w serduszko (Instagram).

Podobne wpisy

Nie musisz tego robić, żeby być dobrą mamą

Dziecko to też człowiek – o wyznaczaniu granic nie tylko dla rodziców

Marta Gajek

Szczęśliwa mama Jagody i Witka. Żona bardzo pomysłowego męża i lektorka języka angielskiego z pasji. Ciągle wymyślam sobie zajęcia, ale dzięki temu jestem szczęśliwa i nigdy się nie nudzę. Dbam o sylwetkę, lubię zdrowo gotować, kocham rośliny i stawiam pierwsze kroki w ogrodnictwie. Do tego staram się mądrze wychowywać swoje dzieci. Chcę podzielić się z Tobą swoim doświadczeniem w tych dziedzinach i pokazać Ci, że można fajnie żyć, korzystając z tego, co masz wokół siebie. 

Dołącz do mnie
Newsletter

Zachęcam do zapisania się na newsletter Pipilotki. Informacje o nowych wpisach prosto na Twoją skrzynkę!


Archiwum
Polecane
X