W końcu nadszedł ten dzień. Jestem gotowa, żeby wrócić do regularnej aktywności fizycznej i diety. Z tym drugim ostatnio już u mnie całkiem dobrze, ale zawsze może być lepiej. Zapytacie pewnie dlaczego tak późno, jak zamierzam zacząć i co robić. Przeczytajcie cały wpis, a wszystkiego się dowiecie.

Mój powrót do formy po porodzie

Dlaczego tak późno?

No tak, mała ma już pół roku, a ja dalej nic nie robię poza spacerami. Co tu dużo mówić? Najpierw był połóg, po którym czułam się całkiem dobrze i chciałam zacząć ćwiczyć, ale byłam totalnie wykończona kolkami małej. Potem nawet zaczęłam biegać, ale jeszcze nie do końca odnajdowałam się w roli mamy – chciałam robić wszystko, a sił nie wystarczało, dlatego po biegach padałam ze zmęczenia. Potem były wakacje u mamy i dopadł mnie leń. I tak minęło pół roku.

Nie myślcie, że nie robiłam nic. Codzienne spacery (najczęściej dwa 60-minutowe) też potrafią dać w kość. Zwłaszcza jeśli idziemy takim tempem, że robimy około 5km w ciągu godziny :). Ale to jednak za mało, żeby wrócić do formy, przynajmniej w moim przypadku. I z moim apetytem, który dopiero teraz wraca do normy (podczas pierwszych miesięcy karmienia nie mogłam go poskromić).

Co ćwiczę?

Co tylko się da i na co pozwala córka i pogoda. Dalej nie rezygnuję z szybkich spacerowych marszów. W każdym tygodniu chcę wygospodarować dwa dni na bieganie. Wróciłam też na siłownię. Dzisiaj byłam pierwszy raz i było cudownie!

A co jeśli nie dam rady biegać i pójść na siłownię?

Ćwiczę w domu. Pisałam już nie raz, że nienawidzę dywanówek, dlatego odpada Ewa Chodakowska i jej podobne. Natomiast bardzo lubię trening całego ciała. Biorę hantle w ręce i ćwiczę. Czasem jest to trening, o którym pisałam dawno temu, a zdarza mi się też odpalić film z YouTube – np. TEN. Po takim treningu staram się jeszcze jeździć na rowerku stacjonarnym przynajmniej przez 20 minut.

Co jem?

Diety nie zmieniam jakoś drastycznie. Po prostu zmniejszam objętość posiłków, która  wzrosła podczas ciąży i potem przy karmieniu. Kalorii nie liczę, bo nadal karmię piersią, poza tym nie ma jeszcze takiej potrzeby -zacznę, kiedy nie będę widziała postępów. Wygląda to mniej więcej tak:

Śniadanie

  • Owsianka, omlet, kasza jaglana/orkiszowa z owocami i serkiem wiejskim. Przepisy i proporcje znajdziecie TUTAJ.

II Śniadanie

  • Koktajl – szpinak, pół banana, maślanka + kanapka z szynką, hummusem lub twarożkiem.

Obiad

  • Najczęściej jakieś mięso, kasza i góra warzyw. Dań mącznych typu pierogi, kluski, naleśniki nie jem, bo średnio się po nich czuję.

Podwieczorek

  • Ostatnio arbuz, dużo arbuza i zdrowe wypieki, np. ciasteczka dyniowe z TEGO przepisu.

Kolacja

  • Zupa (ostatnio dyniowa) lub sałatka + kromka chleba z szynką, twarogiem lub hummusem.

Staram się też ograniczyć męża w namawianiu mnie na zamówienie pizzy i rzadko daję się wyciągnąć na obiad lub kolację na miasto :).

Odstawiam też definitywnie cukier. Przez wakacje było z tym u mnie tragicznie. Nie mogłam się powstrzymać przed jedzeniem słodyczy. Teraz jest lepiej, ale ciągle zdarza mi się w weekendy jeść ciasta i lody. Chcę wyklucz cukier z mojej diety całkowicie.

Moje przykładowe Menu znajdziecie TUTAJ.

Mój powrót do formy po porodzie

Co mi pomaga?

Przez tyle lat dbania o zdrową dietę i ćwiczenia oraz prowadzenia bloga, udało mi się stworzyć kilka „wspomagaczy”, które motywują mnie do pracy.

  • Kalendarz treningowy – wrześniowy mam już wydrukowany, a październikowy czeka na swoją kolej. Taki kalendarz pomaga mi utrzymać regularność ćwiczeń. Zapisuję w nim wykonane treningi, dzięki czemu czarno na białym widzę ile zrobiłam w danym miesiącu.
  • Tygodniowy planer posiłków – dzięki tej grafice mogę zaplanować tygodniowe menu i zakupy. Sprawdza się świetnie, bo ułatwia trzymanie się zdrowej diety, a przy okazji wzmaga kreatywność w kuchni. Pierwszą wersję planera znajdziecie TUTAJ, a drugą TUTAJ.

Nie ukrywam, że będzie ciężko. Jestem dość zajęta – opieka nad dzieckiem, ogarnianie domu (na szczęście tutaj współpracujemy z mężem) i pisanie bloga zabiera dużo czasu i energii. Teraz jeszcze doszła praca, oczywiście nie w pełnym wymiarze, ale jednak daje trochę w kość. Jednak, należę do tych osób, które im więcej mają zadań, tym lepiej potrafią się zorganizować. Dlatego myślę, że powoli uda mi się wrócić do regularnej aktywności fizycznej.

A jakie Wy macie plany na nadchodzące tygodnie? 


Jeśli ten post okazał się dla Was wartościowy, proszę podzielcie się swoją opinią w komentarzu, dajcie łapkę w górę (Facebook) lub kliknijcie w serduszko (Instagram).

Podobne wpisy

10 zdrowych produktów w mojej diecie

Jak przestać podjadać?

Marta Gajek

Szczęśliwa mama Jagody i Witka. Żona bardzo pomysłowego męża i lektorka języka angielskiego z pasji. Ciągle wymyślam sobie zajęcia, ale dzięki temu jestem szczęśliwa i nigdy się nie nudzę. Dbam o sylwetkę, lubię zdrowo gotować, kocham rośliny i stawiam pierwsze kroki w ogrodnictwie. Do tego staram się mądrze wychowywać swoje dzieci. Chcę podzielić się z Tobą swoim doświadczeniem w tych dziedzinach i pokazać Ci, że można fajnie żyć, korzystając z tego, co masz wokół siebie. 

Dołącz do mnie
Newsletter

Zachęcam do zapisania się na newsletter Pipilotki. Informacje o nowych wpisach prosto na Twoją skrzynkę!


Archiwum
X