Pytacie, czemu na blogu tak cicho od nowego roku. No cóż, dzieje się u mnie dużo i ciężko znaleźć czas na pisanie. W końcu wprowadziłam zmiany do mojej diety oraz treningów i adaptacja do nich zajmuje mi trochę czasu. Ale powoli zaczynam się odnajdować w nowej rzeczywistości i do Was wracam.

Tak, jak pisałam we wpisie o celach na rok 2018, każdy nowy początek działa na mnie bardzo motywująco. I tak też jest i tym razem. Nowy Rok spowodował, że chce mi się bardziej, nie mam problemów z motywacją i ostro działam. Zrobiłam plan działań dietetycznych i treningowych, wyznaczyłam sportowe i dietowe cele i teraz konsekwentnie je realizuję. 

Moja dieta i treningi w 2018

Moja dieta i treningi w 2018

Jeśli chodzi o rok 2017 to słowo „słabo” nie oddaje tego jak wyglądała moja dieta i treningi. Do marca byłam w ciąży, także brak aktywności mam usprawiedliwiony (miałam zakaz od lekarza), potem okres połogu – wiadomo. Ale co się działo potem, aż wstyd mi pisać. Wiosną byłam ekstremalnie zmotywowana do powrotu do formy sprzed ciąży. Spacerowałam z małą bardzo dużo, starałam się też jeść zdrowo, ale laktacja, hormony i niewyspanie robiły swoje i pierwszy raz podczas mojego „szczupłego życia” nie umiałam powstrzymać się od jedzenia słodyczy. Zaczęłam nieśmiało biegać, ale było na to za wcześnie – po biegach byłam wyczerpana, dołożył się też do tego upał, więc poza spacerami nie robiłam nic. Miałam okresy zdrowego jedzenia, jeden miesiąc z siłownią i tak dobrnęłam do końca roku ze złym samopoczuciem i tragicznymi wynikami  badania tarczycy.

Od Nowego Roku wzięłam się za siebie. Mam już za sobą wizytę u endokrynologa, który w krótkim czasie potrafi zdziałać cuda, ogarnęłam dietę i w końcu zaczęłam się więcej ruszać. Ale po kolei.

Dieta

Na początku myślałam o powrocie do diety redukcyjnej, którą rozpisał mi trener przed ślubem. Ale jeszcze trochę karmię piersią, poza tym nie chcę być aż tak restrykcyjna jeśli chodzi o jedzenie. Dlatego postanowiłam wykorzystać założenia tej diety z uwzględnieniem kilku modyfikacji. I wyszło mi coś naprawdę dobrego.

  • Śniadanie bez zmian – na śniadanie dalej jem owsiankę/kaszę/omleta z serkiem wiejskim, owocami i masłem orzechowym. Jeśli nie jem omleta, gotuję jajko i zjadam przed owsianką. Moje ulubione pomysły na śniadania znajdziecie TUTAJ.
  • Drugie śniadanie – nie wyobrażam sobie rezygnacji z koktajlu (szpinak-banan-maślanka/kefir), dlatego to pozostaje bez zmian, do tego mała bułeczka pełnoziarnista domowej roboty z awokado/hummusem/pastą rybną domowej roboty.
  • Obiad – tutaj niewiele zmieniłam poza wielkością porcji. Zdecydowanie za bardzo sobie ostatnio folgowałam i teraz uważam na ilość węglowodanów na talerzu (maksymalnie 50g przed ugotowaniem- zazwyczaj robię to na oko – podobno kasze po ugotowaniu mnożymy razy 4, a to właśnie je jem najczęściej). Nie może też zabraknąć źródła białka. U mnie to najczęściej mięso – indyk, kurczak, czasem cielęcina/wołowina, najrzadziej wieprzowina. Z ryb najczęściej jadamy dorsza. Dbam też o ilość zjadanych warzyw. Zazwyczaj do obiadu robię sałatkę, lub gotuję jakieś warzywo na parze, a często też w samym daniu przemycam warzywa.

Moja dieta i treningi w 2018

  • Podwieczorek – moim problemem zawsze były poobiednie przekąski. Kocham kawę i do tej popołudniowej lubiłam zjadać coś słodkiego. W najlepszym przypadku owoce lub zdrowy słodycz, w najgorszym – kupne słodycze. Teraz zjadam sałatkę z kurczakiem lub tuńczykiem, czasem gotowane brokuły z jajkiem lub kurczakiem. Jeśli mam wielką ochotę na coś słodkiego, jem serek wiejski z masłem orzechowym.
  • Kolacja – tutaj stawiam przede wszystkim na białko, które w ciągu snu ładnie się strawi i wspomoże mój organizm w regeneracji mięśni i komórek. Jeśli na podwieczorek jadłam serek, to pozwalam sobie na jajko/kurczaka/tuńczyka z warzywami. Czasami jem odwrotnie.
  • Zero cukru – postanowiłam zrobić totalny detoks od cukru. Pożegnałam się z wszystkimi słodyczami i ciastami, oraz wszystkimi produktami zawierającymi cukier. Ograniczyłam też ilość spożywanych owoców i pory ich spożywania – jadam je tylko przed 15, chyba, że mam wieczorny trening (wtedy czasem wpadnie banan).
  • Nawodnienie – zawsze o to dbałam, ale teraz jest jeszcze lepiej. Wodę piję praktycznie cały czas – zaczynam od szklanki przed śniadaniem, następnie piję szklankę wody praktycznie między wszystkimi posiłkami. Do tego dochodzi czystek lub zielona herbata do kolacji i jedna inka z karobem zazwyczaj w południe. Piję też dwie kawy dziennie i wtedy szczególnie dbam o to, żeby uzupełnić płyny, bo kawa odwadnia.

  • Grzeszki – minęły dopiero niecałe dwa tygodnie, więc grzeszków nie powinno być, a jednak :). W dzień moich urodzin była włoska kolacja i malutki deser na spółkę, ale czułam się po niej naprawdę lekko. W sobotę miałam imprezę urodzinową, dlatego nie mogłam odmówić tortu w wykonaniu mojej mamy i sernika teściowej. Jednak po tych szaleństwach bez zawahania wracam do swojej diety, bo jest naprawdę pyszna. Na pewno raz na 2 tygodnie będę pozwalać sobie na małe odstępstwa od diety, bo lubię czasem zjeść pizzę czy burgera. Zrobi to dobrze mojej psychice i kubkom smakowym, a na pewno nie wyrządzi szkody sylwetce, wręcz przeciwnie – może spowodować, że metabolizm ruszy z kopyta.

Trening 

W tej kwestii zaczynam się dopiero rozkręcać, także niewiele mam do powiedzenia. Ale już kilka treningów wykonałam.

  • Bieganie – to będzie mój trening główny. Znowu poczułam miłość do tej aktywności i modlę się, żeby nie zasypało mi ścieżek biegowych bo naprawdę się wkręciłam. Do tego stopnia, że zamierzam wziąć udział w biegu na 10km wiosną/latem. Najprawdopodobniej postawię na Bieg Opolski, bo kiedyś już brałam w nim udział (na 5km) i dlatego chcę przebiec dziesiątkę w tym samym miejscu. Może któraś z Was chce się dołączyć? Miło byłoby pobiec razem.  Zapewniam nocleg :).
  • Trening siłowy – bardzo, ale to bardzo chcę do niego wrócić. I jest szansa, że już niedługo się uda. Ale wolę nie zapeszać :).
  • Spacery – też dają popalić, a że chodzimy prawie codzienne, kolejne cardio zaliczone.
  • Rowerek stacjonarny – planuję też kilka razy w tygodniu popedałować na czczo na rowerku. Ale jak do tej pory, noce były na tyle ciężkie, że nie byłam w stanie zwlec się z łóżka przed pracą. Wszystko do nadrobienia :).

Jak widzicie, dzieje się u mnie bardzo dużo! I cieszy mnie to bardzo, bo czuję się świetnie. Mimo ogromnego niewyspania (córka daje nam popalić) czuję się pełna energii i chce mi się, bo wiem, że trenując i jedząc zdrowo będę czuła się dużo lepiej i będę szczęśliwsza. A właśnie o to w tym wszystkim chodzi :).

Co o tym sądzicie? Ma to wszystko szansę powodzenia? A jakie Wy macie plany dietetyczne treningowe na rok 2018? Koniecznie pochwalcie się w komentarzu!


Jeśli ten post okazał się dla Was wartościowy, proszę podzielcie się swoją opinią w komentarzu, dajcie łapkę w górę (Facebook) lub kliknijcie w serduszko (Instagram).

Podobne wpisy

Podsumowanie roku 2017 i cele na rok 2018

5 posiłków dziennie – hit czy kit? Moje doświadczenia

Marta Gajek

Szczęśliwa mama Jagody i Witka. Żona bardzo pomysłowego męża i lektorka języka angielskiego z pasji. Ciągle wymyślam sobie zajęcia, ale dzięki temu jestem szczęśliwa i nigdy się nie nudzę. Dbam o sylwetkę, lubię zdrowo gotować, kocham rośliny i stawiam pierwsze kroki w ogrodnictwie. Do tego staram się mądrze wychowywać swoje dzieci. Chcę podzielić się z Tobą swoim doświadczeniem w tych dziedzinach i pokazać Ci, że można fajnie żyć, korzystając z tego, co masz wokół siebie. 

Dołącz do mnie
Newsletter

Zachęcam do zapisania się na newsletter Pipilotki. Informacje o nowych wpisach prosto na Twoją skrzynkę!


Archiwum
Polecane
X