Czas leci nieubłaganie i nadeszła pora na mój wyprawkowy update. Tym razem na mojej liście znajduje się zdecydowanie więcej zabawek. Wszak Jagoda coraz więcej widzi oraz rozumie i potrzebuje coraz to nowych bodźców, dlatego każda przydatna zabawka jest na wagę złota. 

Moje wyprawkowe hity 2

Postanowiliśmy, że sami zabawek nie będziemy kupować, ponieważ Jagoda dostaje tyle prezentów, że uważam kupowanie dodatkowych rzeczy za przesadę. Inwestujemy natomiast w rzeczy potrzebne, to znaczy talerzyki, łyżeczki (chociaż te też akurat dostała), kubki, szczoteczki oraz rzeczy potrzebne na wyjazdach, jak łóżeczko turystyczne czy dmuchana wanienka. A co nas tym razem zachwyciło?

  • Składana książeczka – to absolutny hit odkąd mała tę książeczkę dostała od mojej kuzynki. Jagoda potrafi bawić się nią naprawdę długo. Rozkłada ją i składa, ogląda obrazki, podgryza. Czasem wygląda to tak jakby naprawdę coś czytała :). Podczas długiej podróży rozkładam jej książeczkę na kolanach i jest zajęta przez dobrych kilkanaście minut. Ta książeczka uratowała nasz trudny powrót do domu z wakacji (nigdy więcej powrotów w ciągu dnia).

  • Puzzle piankowe na podłogę – kolejna rzecz, bez której nie wyobrażam sobie teraz życia :). Piankowa podłoga z numerkami i literkami to ulubione miejsce zabawy Jagody. To na niej nauczyła się przekręcać z brzucha na plecy i rozbierać ją na wszystkie możliwe części pierwsze. A jest tego trochę, ponieważ liczby i lterki też można wyjąć. Co mnie cieszy, bo w przyszłości będzie ich można użyć do nauki przez zabawę. Elementów jest tak dużo, że połowę podłogi zostawiliśmy u dziadków. Na pewno spodoba się również starszym dzieciakom – moja ponad roczna bratanica ma taką samą i też ją uwielbia. 

  • Zabawkowa dżdżownica z kulami – tę dżdżownicę Jagoda dostała od cioci z Ameryki (tak jest, mamy ciocię z Ameryki :D). Szczerze powiedziawszy to nie wiem, czy specjalnie woziła prezent zza oceanu, czy nie kupiła go już na miejscu. Jedno mogę powiedzieć – jest to jedna z lepszych zabawek. Kulki mają w środku malutkie kamyczki, które grzechoczą za każdym razem, kiedy się je poruszy. Od początku też dawałam je małej do rączek, żeby ćwiczyła motorykę dłoni i paluszków. Dodatkowo, dżdżownica ma ruchomą, skrzypiącą szyję, co jest kolejną atrakcją. Jagoda uwielbia tę zabawkę. Polecam wszystkie grzechoczące zabawki, które wymagają wysiłku, żeby je złapać i utrzymać.

  • Szczoteczka do zębów – kupiłam zestaw trzech szczoteczek – dwie gumowe do gryzienia i jedna z włoskami do mycia pierwszych ząbków. Moim zdaniem jest to świetne przygotowanie do nauki mycia ząbków. Dziecko łapie za rączkę, wkłada główkę szczoteczki do buźki, gryzie ją i przesuwa po dziąsłach. Do tego, myślę, że będzie to pomocne w nauce jedzenia łyżeczką. Mała już wie, że jeśli włoży szczoteczkę za głęboko, zaczyna się dławić, nie ma też problemów z trafianiem do buzi. A poza tym, jest to dla niej świetna zabawka, która cieszy ją za każdym razem, kiedy ją widzi.
  • Smoczek do jedzenia owoców – ten wynalazek mnie zachwyca! Wkładamy banana, miękkie jabłko lub każdy inny owoc do takiego smoczka, a dziecko sobie podgryza i mus owocowy wypływa przez dziurki. Dzięki temu dziecko je samo i nie ma możliwości, że się zakrztusi. Jagoda bez problemu trzyma go w rączkach, ale czasem, kiedy jest głodna, denerwuje się, że mus za wolno wypływa, a owoc szybko się kończy :).

  • Doidy Cup – „pochylony” kubek to nasz kolejny udany zakup. Jagoda wręcz szaleje na jego widok i nawet jeśli nie jest spragniona, koniecznie chce się z niego napić. Właściwie od samego początku wiedziała jak z niego pić i robiła to bez krztuszenia się. Oczywiście, że wylewa, ale to jest naturalny proces nauki. Według dziewczyn z bloga Ala’Antkowe BLW, jest to najlepszy kubek do nauki samodzielnego picia.

Moje wyprawkowe hity 2

Te rzeczy to zdecydowane hity naszych ostatnich miesięcy. Nie tylko Jagoda jest ich wielką fanką, ale również ja. Ułatwiają one nam życie i wspomagają rozwój małej. A przecież o to w tym wszystkim chodzi. Dlatego apeluję do wszystkich mam, a szczególnie cioć i babć. Zanim kupicie kolejnego pluszaka, lalkę, czy coś podobnego, zastanówcie się czy nie lepiej zainwestować w coś bardziej przydatnego. Oczywiście, nie neguję pluszaków, które każde dziecko również powinno mieć, jednak pewnie ma już niejednego, a z takiego kubeczka (który nie jest najtańszy) czy szczoteczek dziecko może mieć dużo większy pożytek.


Jeśli ten post okazał się dla Was wartościowy, proszę podzielcie się swoją opinią w komentarzu, dajcie łapkę w górę (Facebook) lub kliknijcie w serduszko (Instagram).

Podobne wpisy

Moje wyprawkowe hity – pierwsze trzy miesiące

Pieluszki wielorazowe dla początkujących

Marta Gajek

Szczęśliwa mama Jagody i Witka. Żona bardzo pomysłowego męża i lektorka języka angielskiego z pasji. Ciągle wymyślam sobie zajęcia, ale dzięki temu jestem szczęśliwa i nigdy się nie nudzę. Dbam o sylwetkę, lubię zdrowo gotować, kocham rośliny i stawiam pierwsze kroki w ogrodnictwie. Do tego staram się mądrze wychowywać swoje dzieci. Chcę podzielić się z Tobą swoim doświadczeniem w tych dziedzinach i pokazać Ci, że można fajnie żyć, korzystając z tego, co masz wokół siebie. 

Dołącz do mnie
Newsletter

Zachęcam do zapisania się na newsletter Pipilotki. Informacje o nowych wpisach prosto na Twoją skrzynkę!


Archiwum
X