Wiosna w końcu zagościła na dobre i to właśnie jej przypisuję zwiększenie naszej aktywności. Przez ostatni miesiąc udało nam się wyjechać za granicę, uczestniczyć w dwóch grillach, otworzyć sezon rowerowy i zjeść wiele pysznych potraw. W końcu czuję, że zaczynam odżywać po tym dość ponurym czasie. Udało mi się uchwycić kilka dobrych momentów, dlatego postanowiłam się nimi z Wami podzielić.
Wyjazd do Pragi
Na dwa dni przed weekendem majowym postanowiliśmy ze znajomymi pojechać na dwa dni do Pragi. Początkowo nie wierzyłam, że znajdziemy jeszcze jakikolwiek wolny pokój w hostelu, ale okazało się, że Michał ma magiczne moce i znalazł całkiem fajne miejsce praktycznie w samym centrum Pragi, za bardzo rozsądną cenę. Polecam Travellers Hostel – luksusów nie ma, ale jest czysto i wygodnie.
Przez te dwa dni nachodziliśmy się strasznie dużo, zobaczyliśmy wszystko, co warte zobaczenia i najedliśmy się niemiłosiernie. Odwiedziliśmy czeską restaurację, w której zjedliśmy gulasz w chlebie na obiad, a dla odmiany śniadanie zjedliśmy w knajpie stylizowanej na Amerykę lat 60. Były pyszne pancakes z jagodami i typowe „American breakfast” z dolewką kawy na życzenie. Pycha! Jeśli macie ochotę tam zajrzeć, miejsce nazywa się „James Dean”.
Praga jest piękna, jednak brakowało mi czegoś, co czułam będąc w Rzymie. Myślę, że chodzi o specyficzną atmosferę, charakterystyczny zapach powietrza i temperaturę. Jeśli chodzi o same widoki, to samym położeniem Praga przypomina mi Rzym, bo też leży na wzgórzach i ma równie zachwycająco piękne budowle.
Nie znoszę pozować do zdjęć. Tak mniej więcej wyglądam na 90% fotek:).
Weekendowe Grillowanie
W końcu udało nam się otworzyć sezon grillowy i od razu przywitały nas takie widoki nad jeziorem. Uważam się za wielką szczęściarą, że mieszkam tak niedaleko tego pięknego miejsca i że mogłam tam spędzić swoje dzieciństwo. A teraz mogę wziąć samochód i wybrać się tam w każdej chwili. Kocham Turawę.
W niedziele natomiast wybraliśmy się na grilla do brata, gdzie poznaliśmy wspaniałego psa. Nigdy nie uwierzyłabym, że będę bawić się z amstafem i wyrywać mu z paszczy jego ulubioną piłkę bez strachu. Aż serce się kraje na myśl, że ktoś go porzucił i przez to musiał spędzić kilka lat w schronisku.
Inne przyjemności
Aż trudno uwierzyć, że tyle rzeczy udało mi się zrobić w jeden weekend, bo oprócz dwóch spotkań przy grillu, udało mi się jeszcze wyciągnąć męża na rowery i odwiedzić rodziców, gdzie zabrałam na spacer kolejnego cudownego czworonoga. Kochani! Jeśli myślicie o posiadaniu psa, zastanówcie się nad rasą Golden Retriever – to najbardziej radosne zwierzę na świecie, które wręcz ubóstwia dzieci i potrafi się z nimi bawić godzinami. Jednak, jeśli macie możliwość, poszukajcie zwierzaka w schronisku – tyle ich tam czeka na dom i kochającą rodzinę.
Tak właśnie wyglądały ostatnie moje tygodnie. Dużo dobrych momentów spędzonych w gronie najbliższych. Oczywiście, była też praca, godziny spędzone na robieniu zdjęć i pisaniu postów na bloga i tym podobne. Jeśli macie ochotę zobaczyć jak wygląda mój dzień pracy, zajrzyjcie do TEGO wpisu, gdzie opisuję go godzina po godzinie.
A jak wyglądają Wasze wolne dni? Spędzacie je aktywnie czy leniuchujecie ile się da? Podzielcie się w komentarzach – chętnie zobaczę, co robicie, kiedy nie musicie pracować, uczyć się czy chodzić na zajęcia.