Znasz to uczucie, kiedy budzisz się rano po 7-8 godzinach spania i teoretycznie powinnaś być wyspana, ale jednak coś jest nie tak? Czujesz się, jakbyś całą noc patrzyła w ekran komputera, przy okazji biegnąc maraton? Nie masz siły otworzyć oczu, w gardle masz gulę, w głowie Ci się kręci i jest Ci niedobrze jak w samochodzie, kiedy czytasz wiadomości na telefonie? Zastanawiasz się, co znowu zrobiłaś źle. Przecież od miesięcy nie pijesz, a na pewno nie wypiłaś grama alkoholu poprzedniego wieczoru. To nie kac, to TARCZYCA.
Tarczyco, ty jędzo
Z nadczynności do niedoczynności
Diagnozę, która brzmiała „nadczynność tarczycy” dostałam w wieku 15 lat. Zaczęłam brać hormony i tyć (chociaż już w tedy miałam sporą nadwagę), ale samopoczucie się poprawiało. W końcu umiałam się skupić, nauka lepiej mi szła, nie usychałam z pragnienia i serce przestało mi kołatać. Leki wyprowadziły mnie na prostą do tego stopnia, że lekarz kazał je odstawić i zalecił coroczne kontrole, które oczywiście olałam (byłam już wtedy na studiach i mieszkałam poza domem).
Problem pojawił się na nowo, kiedy zaczynałam myśleć o ciąży. A jednocześnie zaczęłam gorzej się czuć. Moja praca była dość wymagająca. Uczyłam do późnych godzin wieczornych, wstawałam dość wcześnie, a zaczęło mi brakować sił. Jak się wtedy czułam?
- nie miałam siły wstać z łóżka
- miałam wiecznego doła
- tyłam
- nie mogłam się powstrzymać od jedzenia słodyczy, co wcześniej nie było u mnie problemem
- często miałam „gulę” w gardle
- kręciło mi się w głowie
- byłam ospała (zresztą to uczucie towarzyszy mi od lat, dzięki, tarczyco)
- było mi niedobrze – kto ma chorobę lokomocyjną ten może wyobrazić jak się czułam
- miałam problemy z zasypianiem
- kładąc się spać byłam zmarznięta, budząc się w nocy „gotowałam się”
- nie umiałam się skupić
- byłam roztrzepana
- byłam wybuchowa – w jednej minucie potrafiłam zrobić aferę z czegoś, co innego dnia by mnie śmieszyło
Pewnie było tych objawów więcej, ale nie przypisywałam ich problemom z tarczycą. Ba, ja żadnych z tych objawów z tym nie łączyłam. Myślałam, że jestem leniwa, kiedy nie potrafiłam zabrać się za cokolwiek. Że ospałość to taka moja uroda, że nie mam silnej woli, a to, że muszę się pilnować z jedzeniem co do grama, to geny.
Okazało się, że znowu mam problemy z tarczycą, tym razem NIEDOCZYNNOŚĆ. Udało mi się poprawić wyniki w zawrotnym tempie i szybko zaszłam w pierwszą ciążę. Po ciąży znowu sytuację olałam i znowu czułam się fatalnie. Nie miałam siły zajmować się córką, waga znowu stała, a właściwie rosła. Było jeszcze gorzej niż dotychczas. Ale znowu udało mi się wyjść na prostą. Teraz już jestem mądrzejsza i pilnuję tego dość regularnie. Co nie oznacza, że czuję się idealnie.
Wszystkie z powyższych objawów nadal mi towarzyszą. Na przykład od kilku dni mam gulę w gardle i czuję się jakbym miała chorobę lokomocyjną, jestem też ospała i podenerwowana. Z wagą też sobie nie radzę, mimo iż karmię piersią, a może właśnie dlatego.
A może nie jesteś leniwym obżartuchem,
bo nie masz siły ćwiczyć, a waga rośnie? Może nie jesteś głupia, bo znowu pomyliłaś klatki w bloku koleżanki? Może nie jesteś niezdarą, bo kolejny raz talerz wypadł Ci z ręki i się potłukł? Może nie jesteś wybuchową złośnicą, bo kolejny raz nakrzyczałaś na męża, bo krzywo spojrzał? Może nie jesteś księżniczką, bo nie dajesz rady zwlec się z łóżka?
Może po prostu powinnaś wybrać się do lekarza i zbadać swoją tarczycę? A jeśli jest z nią coś nie tak, może w końcu będziesz dla siebie łaskawsza i stwierdzisz, że mimo tych wszystkich objawów, radzisz sobie świetnie?
Przez wiele lat
bagatelizowałam te objawy. Mówiłam, że choroba tarczycy to nic takiego, leki są tanie i łatwo się wyleczyć. Guzik prawda. Praktycznie codziennie borykam się z objawami tej choroby. Walczę, żeby nie zasnąć po obiedzie, bo muszę wyjść po córkę do przedszkola, przełykam ślinę, żeby pozbyć się mdłości i liczę do dziesięciu, żeby na nią nie nakrzyczeć, bo znowu idzie zbyt wolno.
Dlatego, proszę Cię, jeśli masz chociaż jeden z opisanych przeze mnie objawów, zbadaj się. Nie bagatelizuj ich i nie traktuj się zbyt surowo, bo może okazać się, że nie jesteś niczemu winna. Winna jest ta jędza – TARCZYCA.
Mam nadzieję, że ten tekst zmobilizuje Cię do badań, a jeśli już wiesz, że masz problemy z tarczycą, da Ci kopa do leczenie. Jeśli chorujesz, podziel się swoją historią, objawami, sposobem leczenia. Chętnie przeczytam jak to wygląda u Ciebie.
Jeśli ten post okazał się dla Ciebie wartościowy, proszę podziel się swoją opinią w komentarzu, daj łapkę w górę (Facebook) lub kliknij w serduszko (Instagram).
Podobne wpisy