Dawno, oj dawno nie pisałam Wam co u mnie. A działo się bardzo dużo. I nie wszystko co mnie spotkało było przyjemne. Jednak, jak to mówią, co nas nie zabije to nas wzmocni. I teraz jeszcze bardziej doceniam fakt, że czuję się względnie dobrze, Jagoda jest zdrowa jak na żłobkowe dziecko i mam siłę, żeby pracować. Ale zacznijmy od początku.

Pipiplotki 3

Ciężki październik

Ten październik miał być inny. Nowe wyzwania w pracy, bieganie, chwile z rodziną. I przyznam, że wyjątkowy to on był na pewno. Ale w niezbyt pozytywnym tego słowa znaczeniu. Faktycznie, jeśli chodzi o pracę, udało mi się dużo fajnych rzeczy zrobić, z drugiej jednak strony napotkałam też wiele problemów, które stresowały mnie maksymalnie, a ten stres doprowadził do tego, co się działo potem. Jagoda miała katar i kaszel (co jest standardem u  żłobkowego dziecka), ale przyplątało się u niej jakieś cholerstwo, przez co cały tydzień miała gorączkę, nie wysoką, ale jednak. Po tym jak ją już prawie udało się wyleczyć, wszystko przeszło na mnie i to ze zdwojoną siłą. Nie wdając się w szczegóły, od bólu gardła, poprzez zawalone zatoki doszło u mnie do mocnego zapalenia ucha. Nie pytajcie jak to boli. Finału tej historii nie ma, bo do dzisiaj nie do końca słyszę na lewe ucho i trzeci tydzień biorę antybiotyk. Mam nadzieję, że w środę po kolejnej wizycie u lekarza w końcu usłyszę jakieś dobre wieści. Morał jest z tego taki, że stres naprawdę potrafi namieszać w naszym organizmie.

Wyzwanie

Październikowe wyzwanie bez cukru to jedna z niewielu fajnych rzeczy, które ostatnio udało mi się zrobić na blogu (na resztę nie wystarcza mi czasu). Na pomysł wyzwania wpadłam pod wpływem komentarza jednej z Was i okazało się to być strzałem w dziesiątkę. Dzięki wyzwaniu udało mi się ograniczyć jedzenie słodyczy (których kiedyś nie jadałam miesiącami, a teraz mam z tym problem), fajnie też jest wykonywać codzienne zadania i czytać Wasze komentarze z placu boju. Dla tych dziewczyn, którym smutno, że przegapiły wyzwanie, mam dobrą wiadomość – ono jeszcze trwa. Więc można dołączyć w każdym momencie do grupy Dziewczyny wracają do formy i jeszcze przez te dwa dni działać, albo wyzwanie przesunąć sobie na listopad – ja mam zamiar je kontynuować.

Pipiplotki 3

Łupy z lumpeksu

Ostatnio mam dobrą passę jeśli chodzi o zakupy w second handach, a właściwie w jednym, moim ulubionym. Od kilku dobrych miesięcy znajduję tam naprawdę cudowne perełki. I oszczędzam na tym naprawdę dużo. W ostatni piątek wybrałam się na zakupy do sieciówek, bo potrzebowałam kilka podstawowych elementów garderoby, typu T-shirty, legginsy i spodnie (tych nie potrafię kupować w lumpeksach) i uważam, że nie wydałam dużo, bo za 2 T-shirty, legginsy i spodnie (klasyczne szare rurki) zapłaciłam około 80zł. A potem, w sobotę poszłam do second handu i wydałam 109zł na: płaszcz jesienny, duży szal, jegginsy, 2 podkoszulki z długim rękawem, T-shirt, cienki sweterek i cieniutką bluzę z kapturem. Czyli wychodzi po około 13zł za ciuch. Jestem przeszczęśliwa, bo dzięki tym zakupom uzupełniłam swoją jesienną garderobą i poza bielizną nie potrzebuję już właściwie nic. Zaoszczędziłam też mnóstwo kasy oraz czasu i do tego jestem jestem zero waste :). Dajcie znać czy Wy też kupujecie w second handach i jakie jest Wasze zdanie na ten temat.

Gaduła

I tym razem nie chodzi o mnie, a Jagodę :). Ostatnio tak się rozgadała, że aż miło. Czasem wychodzą takie śmieszne rzeczy z tych jej prób mówienia. Mała w listopadzie skończy 18 miesięcy i jak na swój wiek mówi dużo. Ale co się dziwić jeśli od pierwszych minut jej życia ciągle do niej mówię? Mam też zboczenie zawodowe i za każdym razem kiedy ona coś powie powtarzam to za nią. Czytamy też dużo i wiele słów zna właśnie z naszych książeczek (dajcie znać czy chcecie wpis z naszymi ulubionymi czytadłami). Jeśli chodzi o śmieszne sytuacje:

  • W weekend mała obudziła się o nieludzko wczesnej porze i krzyczy „Śniabanie”.
  • Nie mówi „dziękuję”, więc na moje pytanie „Co się mówi?” odpowiada „Dzieczynka”.
  • Na pytanie „Jak ma na imię mamusia?” często odpowiada: „Tatusia”.
  • Ostatnio po wizycie mojej mamy (kiedy ja byłam w pracy) oprowadziła mnie po całym domu, pokazała bunkier z koca, który mama jej zrobiła, powiedziała „domek”, potem pokazała na książki, które z mamą czytała, a potem zaczęła tańczyć w kółko i śpiewać „Ta Dorotka..”. Wszystko to podsumowała słowem „Babcia” i już wiedziałam co dziewczyny robiły całe popołudnie :).

Nie myślcie sobie, że piszę to, żeby pochwalić się jakie moje dziecko jest mądre i cudowne i na pewno inne takie nie są. Akurat pracuję z dziećmi i wiem jakie ewenementy się trafiają :). Sama mam takich kilka. Po prostu te anegdotki wydają mi się całkiem śmieszne i urocze, dlatego chciałam się nimi z Wami podzielić.

dav

Po spokojnym wrześniu, pełnym wycieczek rowerowych i ciepłych dni, październik dał mi naprawdę popalić, ale przynajmniej wiem, że wiele potrafię przetrwać :). Mam nadzieję, że następne miesiące będą pozytywne i kreatywne. 

Koniecznie napiszcie co tam u Was! Jeśli macie dzieci, napiszcie jakimi „kwiatkami” one Was zaskakują. Uwielbiam takie anegdotki.


Jeśli ten post okazał się dla Was wartościowy, proszę podzielcie się swoją opinią w komentarzu, dajcie łapkę w górę (Facebook) lub kliknijcie w serduszko (Instagram).

Podobne wpisy:

Pipiplotki 2 Wakacje na wsi, Pipilotka w druku i kilka dobrych rad

Pipiplotki 1 Rolki, tani obiad i weekendowy wyjazd

Marta Gajek

Szczęśliwa mama Jagody i Witka. Żona bardzo pomysłowego męża i lektorka języka angielskiego z pasji. Ciągle wymyślam sobie zajęcia, ale dzięki temu jestem szczęśliwa i nigdy się nie nudzę. Dbam o sylwetkę, lubię zdrowo gotować, kocham rośliny i stawiam pierwsze kroki w ogrodnictwie. Do tego staram się mądrze wychowywać swoje dzieci. Chcę podzielić się z Tobą swoim doświadczeniem w tych dziedzinach i pokazać Ci, że można fajnie żyć, korzystając z tego, co masz wokół siebie. 

Dołącz do mnie
Newsletter

Zachęcam do zapisania się na newsletter Pipilotki. Informacje o nowych wpisach prosto na Twoją skrzynkę!


Archiwum
X